niedziela, 28 lipca 2013

Rodział 2

Podniosłam głowę i zobaczyłam bardzo przystojnego chłopaka.Był ode mnie o conajmniej pół głowy wyższy,a było to całkiem dziwne,bo ja sama miałam 176cm wzrostu i większość chłopaków w szkole było na równi ze mną.Miał ciemne włosy,czarne oczy i kwadratową szczękę .Zaraz,zaraz skądś kojarzę tę twarz...

3 lata wcześniej
Były wakacje i świeciło słońce.Siedziałam cały dzień sama w domu,bo nie miałam co robić.Moja siostra była u babci,a rodzice w pracy.Do tego na domiar złego wszystkie moje koleżanki gdzieś wyjechały .W końcu doszłam do wniosku,że jeśli nigdzie nie wyjdę to chyba zanudzę się na śmierć.Po kilku minutach namysłu,gdzie mogę się udać zdecydowałam,że wyjdę na rolki.Jedździłam bez celu po parku.W pewnym momencie zachaczyłam o kamień i upadłam na plecy.Walnęłam głową o krawężnik.Poczułam,że tracę oddech,próbowałam zacząć wołać o pomoc,ale nie mogłam wykrztusić ani słowa.Nagle podszedł do mnie pewien chłopak.Powiedział,abym podniosła ręce do góry,po chwili zaczęłam znowu oddychać i spojrzałam mu w twarz.Pomyślałam 2 rzeczy: albo jest to jakiś zboczeniec,bo co dorosły facet może chcieć od 13-latki,albo Patch z mojej ulubionej książki Szeptem przyleciał na swoich skrzydełkach,by mnie uratować.A może poprostu jest to życzliwy przechodzień,który pomaga ludziom w potrzebie.Chociaż on mi jakoś nie pasował do tego miasta : ubrany był w czarne jeansy,i czarną skórzaną kórtkę,a zresztą nigdy go tu nie widziałam,a nie ma tu zbyt wielu mieszkańców.W końcu Patch,czy jak mu tam pomógł mi usiąść na ławce.
-Dziękuję-powiedziałam
-Nie ma za co,muszę chronić moją wiedźmę-powiedział i odszedł
Jaką do cholery wiedźmę?!A nieważne,przed chwilą walnęłam się mocno w głowę,może poprostu mi się przesłyszało.Wyjęłam z kieszeni komórkę i zadzwoniłam do rodziców.Wspólnie pojechaliśmy do lekarza.

Teraz
-Zaraz,zaraz ja cię znam,to ty mi pomogłeś kilka lat temu ,ty jesteś tym tajemniczym chłopakiem!!!
-We własnej osobie - powiedział uśmiechając się szeroko
-Jestem Damon-dodał i pocałował wierzch mojej dłoni.Kto w tych czasach tak robi?To było takie...szarmanckie?To słowo kojarzyło mi się raczej ze średniowieczem.
-Skąd znasz moje imię?-spytałam
-No wiesz to takie małe miasteczko,słyszałem,jak rozmawiałaś z koleżanką-odpowiedział
-Taa napewno i całkiem przypadkiem przechodziłeś obok?
-Przypadki się zdarzają,czarownico-uśmiechnął się
Czyli jednak mi się wtedy nie przesłyszało...
-Dobra o co ci chodzi z tą czarownicą,aż tak źle wyglądam?!Wiem,że jestem trochę poczochrana,ale to nie znaczy,że masz mnie od czarownic wyzywać!
-To nie było wyzwisko,tylko prawda.Jesteś czarownicą.Dziwię się,że tego nie wiesz.Pochodzisz z rodu Makersów.to najpotężniejsze czarownice na ziemi.-powiedział
Popatrzyłam na niego przez chwilę,a potem wybuchnęłam śmiechem.
-Koleś ty się powinieneś leczyć.Jak nie przestaniesz mnie nachodzić ,to zadzwonię po policję.
-Dzwoń,jeśli masz ochotę-uśmiechnął się szeroko ukazując śnieżnobiałe zęby,po czym odszedł.Udałam się szybko do domu.Miałam jeszcze dziasiaj trening z tańca i nie mogłam sobie zaprzątać głowy jakimś wariatem,który naoglądał się jakiś filmów o czarownicach.Co prawda bardzo przystojnym,ale nadal wariatem.Gdy tylko przekroczyłam próg domu usłyszałam wołanie wujka:
-Julietto,pozwól tu na chwilę!
Nienawidziłam,jak się tak do mnie zwracał."Julietta" to nazwa samochodu.I tak też mi się to imię kojarzyło.Niechętnie poszłam do kuchni.Wiedziałam już,że czeka mnie przemowa o moim zachowaniu.Ale ja nie miałam ochoty tego słuchać.Nie,kiedy umarli moi rodzice,a ja nie miałam z kim,o tym pogadać.
-Julie,kochanie...-zaczęła ciocia
A wydyś to wreszcie.
-Myślę,że powinniśmy zapisać cię do psychologa,na terapię.-dokończyła
Co?!Wizja mnie siedzącej w kółku i opowidającej o moich problemach obcym ludziom nie wyglądała zbyt obiecującą.
-Myślę,że to najlepszy pomysł-powiedział wujek
-Ale jak to...Przecież...-nie wiedziałam co powiedzieć.
-Kochanie wiem,jak się czujesz.Ty straciłaś matkę,ja straciłam siostrę.Ale to było dwa lata temu!Rodzice nie chciliby,abyś siedziała i się zadręczała.Masz ostatnią szansę,jeśli się nie zmienisz i nie zaczniesz normalnie żyć będziemy zmuszeni wysłać cię do psychologa.Zrozumiałaś?-powiedziała ciocia
-Tak..-odpowiedziałam niepewnie.
Już miałam zamiar iść do swojego pokoju,kiedy ciocia powiedziała
-Jedzenie obiadów też się w to wlicza.
Niechętnie zjadłam spaghetti,po czym przebrałam się,a wujek zawiózł mnie na tańce.

-------------------------------------------------------------------------------------------
 Dziękuję za wszystkie motywujące komentarze.Piszcie mi co powinnam w moim opowiadaniu poprawić,na co zwrócić uwagę.Pozdr. ;)